Trafiona, zrobiona, spalona, zatopiona. Więc zima powinna sobie już iść. Jeśli kiedykolwiek wiosna przyjdzie, pamiętajcie że zawdzięczacie to dwóm Agnieszkom, które narażając własne życie spaliły i utopiły marzannę.
A ona w ramach zemsty postanowiła sparzyć mnie w rękę, zrobić dziurę w kurtce oraz spalić miejscowe krzaki (na całe szczęście mój przytomnie myślący mąż odważnie ugasił rozprzestrzeniający się pożar)
2 komentarze:
dziekuje :)
ostatni raz topilam marzanne z jakies 20lat temu :)
nie ma sprawy :)
Prześlij komentarz